
Fot. PAP/EPA/Marco de Swart
Zabawne ale jeszcze półtora roku temu, kompletnie nie interesowało mnie, kto stoi na czele holenderskiego rządu. Mało tego, w ogóle nie zawracałam sobie głowy, czy Niderlandy mają jakiś rząd. Moja wiedza z zakresu polityki tego państwa ograniczała się do świadomości, że ponad mną, jako emigrantem, stoi agencja pracy, która akurat mnie zatrudnia i w ramach której sobie funkcjonuję. Jako głowa agencji bądź jej szyja występował koordynator – mniej lub bardziej przychylnie nieudolny.
Nie ważne, nie ma co wracać do przeszłości. Czasy zmieniły się diametralnie i Holandia ma premiera Marka. Wprawdzie chyba już niedługo, bo wybory się zbliżają, ale ja go przynajmniej kojarzę.
Marek zwołuje konferencje. Cyklicznie i punktualnie w ramach których informuje społeczeństwo o kolejnym obostrzeniach, tak jak każdy szanujący się premier w innych państwach. I o dziwo, w końcu coś wychodzącego z rządu holenderskiego w tym samym czasie dotyka Holendrów i całej reszty, w tym emigrantów.
Nie wiem czy już wspominałam, że ciężkie czasy są. Nie wolno jeździć do Polski. To znaczy można, ale na własną odpowiedzialność. Ja też bym mogła teraz pojechać. Mam jakieś dwanaście godzin urlopowych nazbierane. Tydzień w Polsce potem dziesięć dni kwarantanny, potem kolejny tydzień bez wypłaty. Da się zrobić. Także nie narzekam – chcieć to móc.
Dokonując szybkiej analizy finansowej, wybieram jednak jeszcze poczekać. Bo pracę mam, wprawdzie od niedawna, cięższą i za niższą stawkę ale z większą ilością godzin, co na jedno wychodzi w odniesieniu do moich zarobków. Wiadomo, czasy ciężkie są a ja kompletnie nie potrafię negocjować.
Tak więc siedzę sobie w tej Holandii i myślę o ciężkości czasów bijącej z mediów. W pracy mam radio a w radiu ciągle corona kryzys. Już nie wirus corona ale kryzys. No i godzina policyjna, która szczerze powiedziawszy nie bardzo mnie dotyczy, o dziewiętnastej bowiem ja już się wyciszam do spania, by nazajutrz wstać o czwartej rano. Pracę zaczynam o szóstej ale potrzebuję czasu na afirmowanie bogactwa i sukcesu przed rozpoczęciem dnia. Pewnie wkrótce zaklika i wtedy będę chodziła do pracy w ramach rozrywki.
I w zasadzie gdyby nie Marek to chyba bym się tak tą pandemią nie przejmowała. Moje życie nie zmieniło się aż tak strasznie. Nie chodzi o to, że jestem ignorantem i nie dostrzegam, że ludzie chorują, widzę to dosyć wyraźnie. Wcześniej też to dostrzegałam, ale nikt z tego powodu nie ogłaszał kryzysu.
Najbardziej dotkliwe jednak w tej całej sytuacji wydaje mi się izolowanie ludzi od siebie. Codziennie rozmawiam z matkami, które zostawiły dzieci w Polsce, bo tutaj lepiej się zarabia. Z ludźmi którzy tęsknią za rodzicami, żonami, dziadkami.
Na przerwach nikt już nie dyskutuje o chorobie ale o zakazach. Zupełnie jakby wirus wyparował a zostało jedynie -albo aż ograniczenie wolności.
Coraz bardziej mam wrażenie, że ludzie przestają się bać choroby. Tęsknota powoduje, że już się nie martwią czy się zakażą. Zastanawiam się czy to też rząd przewidział, czy pracują już nad szczepionką przeciwko osamotnieniu? Chyba lepiej króla się o to zapytać. Więc pytam : Proszę Króla co z tą szczepionką?
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia